Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łupiaste, okrągłe, siwego koloru, broda krótka i krótka szyja, wyraz twarzy bardzo nadęty i nieinteligentny, ale poczciwy: doskonały typ średnio­‑szlachecki, tak doskonały, że wykluczał wprost pytanie, czy ta twarz jest brzydka, czy piękna. Szlachcic ten miał białą kamizelkę w niebieskie kropki i w jasnej krawacie w kraty olbrzymią szpilkę z ametystu w grubej złotej oprawie.
— Kto to jest ten szlagon — spytał Przerwica Rdzawicz.
— Kapitan Hieronim Józef Tadeusz Napoleon czworga imion z Wielkich Konarzewic Konar­‑Konarzewski, herbu Prus Pierwszy. Przecież ci to musiał powiedzieć przy prezentacyi?
— Nie zdążył, bo go w tej chwili Misia zawołała.
— Jakem mu na to wszystko powiedział: Jędrzej Tężel, to się tak na mnie spojrzał, jak arbuz na kapustę — rzekł Tężel.
— To jest daleki krewny Stosławskiego, trochę jego rezydent, a trochę niby dyrektor szpitala wiejskiego i przytułku dla ubogich, który Misia urządziła w Poleszowie na Ukrainie. Nadzwyczajna figura. Służył wojskowo, był porucznikiem w dragonach u Garibaldiego, ale się go tytułuje kapitanem, on się zresztą i o pułkownika nie gniewa. Czekaj, jak się poderżnie. Gada wtenczas klasycznie głupie apostrofy wierszem.
— A! jest pan Drewski — ozwała się uprzejmie Misia — witam pana. Czekamy z zupą.
Nowoprzybyły skłonił się i usiadł; znał wszystkich oprócz Rdzawicza, naprzeciw którego wyznaczono mu miejsce.