Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tego jedynie celu: połączenia się z Maryą, z tą kobietą. Zdawało mi się, że wszystko, co się stało, dobrego i złego, wszystkie moje przykrości i satysfakcye życiowe, wszystkie choroby i wypadki, całe życie moje słowem było tylko konsekwentnem kroczeniem do jednego celu: Maryi. Kiedy sięgałem myślą w moją przeszłość, wszystko wydawało mi się tak logicznie wywiązujące się jedno z drugiego, aby mię do tego punktu doprowadzić. Moje małżeństwo z Maryą, które mię z początku prawie przerażało, wydawało mi się ostatecznie prostym rezultatem mego życia. Nagle wszystko się rwie, wszystko zawala w przepaść — i ja miałem, jak pierwej, jak dotąd, żyć, jeść, pić, spać, ubierać się, ubierać się w te same suknie, w te same buty! Pamiętam, że kiedy wyjeżdżałem, miałem jeszcze pół mydła, którego używałem przedtem, jako narzeczony. Grzmotnąłem niem o ziemię, aż się rozprysło. I byłbym tak ze wszystkiem najchętniej uczynił — i z sobą samym. Jednak, kiedy sobie przypomnę i kiedy wyraźnie sobie to przedstawiam, że Marya odeszła odemnie tak bezwzględnie, tak egoistycznie, tak bez najmniejszej uwagi na to, co się ze mną stanie, jak ja to przyjmę, jak ja to zniosę... Bo przecież ona nie mogła wiedzieć, że ja ją tak mało kocham, że nie skoczę z okna, lub nie oszaleję... Odejść tak lekko, tak bez jednego spojrzenia, bez zapytania się: co ty zrobisz z sobą? Poprostu tak kopnąć w czoło, tak splunąć na czyjąś miłość, na czyjeś serce...
Czuję, że wpadłem w wir, w jakiś odmęt, że się coś koło mnie zatacza, że się coś kotłuje koło mnie; wydaje mi się, jakby słońce raz wpadało w czeluść wo-