Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

blizko siebie«. Udałem, że nic nie czułem, a nie wiem, co naprawdę myślała.
— Szczególna panna — rzekł Przerwic.
Przesiedzieliśmy tak do wpół do czwartej rano. Czułem, że już jestem na wieki Maryi oddany i że ona jest jakby moją... To była dziwna noc...
Potem byliśmy już tak, jakby narzeczeni, choć oprócz nas trojga nikt o tem nic nie wiedział. Jadwiga opiekowała się nami. Zeszło tak kilka tygodni, jak sen. Ale ostatecznie nic zupełnie wypowiedzianego między nami nie było. Ja bałem się poprostu. Wydawało mi się czemś tak niesłychanem, żebym ja się miał chcieć żenić i jeszcze z taką panną, jak Marya, młodą, śliczną, majętną.
I byłoby może wszystko tak przeszło, jak wizya senna, bo i Marya czyniła mi czasem takie wrażenie, jakby się lękała i żałowała. Jej się także to wszystko musiało wydawać czemś tak niespodzianem, odurzającem — i wiem, że tak było. Ale raz zaziębiłem się. Zdawało mi się, że będę miał tyfus. Myślałem, że może umrę, a choć żal mi było życia, teraz zwłaszcza, i choć śmierć jest dla mnie czemś okropnem, myślałem, że możebym i zgodził się tu umrzeć, przy niej. Podczas choroby umieszczono mnie w gościnnym domku w ogrodzie, żeby było ciszej i spokojniej i na wypadek choroby zaraźliwej bezpieczniej. Chory byłem tydzień.
Jadwiga przychodziła i siadywała przy mnie całemi godzinami. Marya przysyłała mi tylko kwiaty i pisywała do mnie. Tak słodko pisywała... Ona ma w sobie tyle jakiegoś dziecinnego czaru... Nie wiem, co mi