Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystkie bramy. Dla Rdzawicza Marya nie była za piękną.
On trzymał się na boku, nie znał tej panny, nie wiedział o niej nic prawie, odkąd z nim Rdzawicz przestał o niej mówić, nie widywał jej, to wrażenie jednak czci, które w nim obudziła, kiedy ją pierwszy raz zobaczył, pozostało w nim i nie osłabło ani przez czas, ani przez okoliczności. Ludzie miewają swoje fetysze: jego fetyszem była panna Tyżwiecka.
Nic go z nią nie łączyło, pewny był, że ona nawet nie pamięta o jego istnieniu, a jednak czuł to, że nosi jej rękawiczkę u kapelusza i że w danej chwili, wezwany, czy nie wezwany, z jej wiedzą, czy bez jej wiedzy, bez myśli o jakiejkolwiek nagrodzie, tylko dla swego fetyszyzmu, byłby gotów do jej obrony. Żeby jej jednak miał kiedykolwiek bronić przeciw Rdzawiczowi, to mu nigdy przez myśl nie przeszło.
Tymczasem, oto teraz, nadszedł taki ciężki termin.
Był sam w pracowni wobec Anioła śmierci. Patrzał na niego i im więcej patrzał, tem więcej widział potworność i po prostu niemożliwość istnienia tej rzeczy. Zrobić heterę i dać jej głowę Maryi — — nie, to było coś takiego, co przechodziło miarę możliwości w ludzkiej myśli. Rdzawicz chyba sam nie czuł, nie pojmował, co robił i nie wie, nie rozumie, co zrobił. Tężlowi zaczęły się włosy prawie piętrzyć na głowie. Przecież wystawienie tego na widok publiczny byłoby czemś tak strasznem, że nawet wyobrazić sobie nie można, co się stać może?! Rdzawicz był opętany, kiedy to komponował. Jakakolwiekby to była żywa kobieta, — — ale