Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie takie, jakiem jest. Boże drogi! Jest się też o co zabijać?!
Ogromnie spokojny, lekki i pewny siebie ton Jadwigi wywarł na Rdzawicza zwykłe wrażenie: zastanowił go. Jadwiga spostrzegła to i dodała z miłym, jaki miała, uśmiechem:
— Zdaje mi się, że ja na pana dobrze działam. Pan powinien przychodzić do mnie od czasu do czasu na konferencye, jak panie z arystokracyi do ojca Narcyza. Wyleczyłabym pana z mnóstwa rzeczy. Czuje pan tak grecką rzeźbę, jak nikt, a tak mało ma pan Grecyi w duszy. Niech pan sobie z tego wszystkiego nic nie robi, a przedewszystkiem niech pan się stara uprzyjemnić czem życie. Ma pan jaki romans?
Pytanie to było postawione z taką prostotą, jakby je postawić mogła Rózia Rosieńska; Rdzawicz zaś wobec tej naturalności, z jaką go Jadwiga zapytała, przedewszystkiem, mimowolnie zupełnie, uczuł się zażenowanym, że nie może odpowiedzieć twierdząco.
— Jakto? Nic? Żadnego stosunku? — mówiła dalej Jadwiga mocno zdziwiona. — Nic? No to jakże pan tak może żyć? I tak marnować życie? Przecież trzeba je uprzyjemniać, jak się da tylko.
Rdzawicz stał przed Jadwigą zdumiony: ta młoda, może dwudziesto­‑jeden albo dwuletnia panna mówiła z nim o życiu, jak dojrzały mężczyzna. Nie byłby chciał uwierzyć, gdyby mu o niej opowiadano, ale miał Jadwigę przed oczyma.
Z drugiej strony począł się poddawać suggestyi. W istocie, czy warto się tak męczyć: Cóż z tego przyj-