Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VII.

Obudził się pod ogromnem wrażeniem snu. Śniło mu się, że szedł ze starym Twardowieckim po Nowym Świecie i rozmawiali o tem, czy lepiej trzymać ryby w akwaryum, czy w doniczkach, przyczem od czasu do czasu przechodził przed nimi na rękach Keppler, gdy nagle Twardowiecki i miasto znikli, a on ujrzał się w Kłężu, w pokoju babki Strzeliskiej, sam, nad biblią Dorego. Za chwilę weszła Marya, usiadła przy nim, objęła go rękami za szyję i poczęła gładzić po twarzy, mówiąc: mój biedny mały, moje biedne dziecko! On zniżał coraz bardziej głowę ku jej piersi, ona głaskała go po twarzy i włosach coraz serdeczniej, aż w końcu osunął się do jej kolan i poczęły mu łzy płynąć; wtenczas Marya powiedziała mu: mój drogi, biedny mały, wstań, wszystko będzie dobrze. Kocham cię.
Sytuacya się zmieniła: on ją wziął na kolana, a ona poczęła się doń cisnąć i przygarniać. W tej chwili się obudził.
Na razie był tak przejęty snem, że nic nie myślał i nic nie pamiętał. Rozczulony i rozrzewniony szeptał: moja najdroższa, moja jedyna, Rysia najmilsza... Potem ocknął się, przypomniał sobie wszystko, a zarazem przypomniał sobie scenę z Elą Rosieńską i to, że postanowił się o nią dziś oświadczyć.
Wzdrygnął się: jeszcze czuł uścisk Maryi, jeszcze czuł ciepło jej oddechu, jeszcze czuł dotknięcie jej włosów, rąk i twarzy i widział jeszcze tak blizko jej ciemno­‑szafirowe oczy o złocistym blasku. To była ona...