Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiecie na pewno? — pytał dalej, usiłując opanować łamiący się głos.
— Samem rzeczy do dorożki podawał.
— Kiedy wyjechała?
— Przedwczoraj rano.
— Czy sama pojechała?
— Pani panienkę odwiozła, ale wczoraj już wróciła.
— Nie wiecie dokąd?
— Nie wiem też, proszę łaski pana.
— Poczekajcie... zaraz...
Wyjął bilet z portfelu i począł szybko pisać:
»Do Wielmożnej Pani Julii Porzelskiej. Raczy Pani wybaczyć, że ośmielam się pisać do Niej tak późno i w tej formie; przed chwilą jednak przyjechałem, a że stróż mówi mi, iż moja Narzeczona wyjechała, radbym się dowiedzieć jej adresu, o który uprzejmie proszę. Nie przychodzę sam z tą prośbą, ze względu na późną godzinę«.
— Zanieście to na górę. Będzie odpowiedź.
Tężel stał oparty na lasce pod bramą, Rdzawicz odszedł trochę trotuarem. Po chwili stróż wrócił.
— Jest odpowiedź?
— Jest, proszę łaski pana.
— Dobrze, macie na piwo.
Drżącą ręką rozdarł kopertę pod latarnią i począł czytać półgłosem:
»Szanowny Panie! Siostrzenica moja, wyjeżdżając, nie upoważniła mnie do udzielenia Panu jej adresu, oświadczyła mi jednak, że zwraca Panu słowo i że oznajmia Panu o tem w liście; dziwię się więc, że Szano-