Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pan prędko przyjdzie? Bardzo tu babci pana brak«. Nazajutrz: »Bardzo z babcią prosimy nie wychodzić za wcześnie, ale babcia mówi, że jakby się pan ciepło ubrał, to panu nie zaszkodzi. Poślemy panu futro wuja, to duże, do podróży«. Potem: »To ciastko w środku, co jest takie nieudane i ma na wierzchu sok malinowy, to ja dla pana upiekłam. Przepraszam, że jest brzydkie, ale to się dopiero na patelni tak skrzywiło; przedtem było bardzo ładne i miało kraik w ząbki. Proszę koniecznie zjeść to najpierwsze, ale jakby było niedobre, to niech pan nie je. Nawet koniecznie niech pan nie je, bo będzie zakalec. Ale takby mi było miło, żeby pan je zjadł pierwsze. A przynajmniej sok z wierzchu«.
Drobne te karteczki umiał na pamięć. Potem, na żądanie rodziny Maryi, kiedy jemu zwrócono jego listy, odesłał je wraz z listami. Teraz zdawało mu się, że wszystkie te kartki i listy pamięta dosłownie. Począł je sobie przypominać i kolejno powtarzać, z datami i męcząc się, aby żadnego nie opuścić i powtórzyć dosłownie. To był jego skarb największy; po Maryi ze wszystkiego na świecie najbardziej kochał te kartki i listy w blado­‑różowych, albo heliotrop podłużnych kopertach.
— Sen, sen — mówił sam do siebie. A Marya jawiła mu się w wyobraźni i pamięci kolejno w swoich jasnych i ciemnych sukniach, kapeluszach i czapeczkach, w najrozmaitszych porach dnia i w najrozmaitszych pozycyach, przypominały mu się jej słowa, jej uśmiechy i spojrzenia, wszystko to, co z nią przeszedł, wszystko to, czem żył od jej poznania, aż do chwili, kiedy stracił przytomność, cztery tygodnie temu. — Na zawsze, na