Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój interes jest prośbą — ozwała się z bladym uśmiechem i trochę melodramatycznym tonem baronowa, wsuwając długą i wązką rękę w glansowanej rękawiczce w dłoń Rdzawicza zarazem bardzo lekko i bardzo głęboko.
— Czem pani mogę służyć? — spytał Rdzawicz.
— Drobnostką, jeżeli pan tak grzeczny. Urządzamy żywe obrazy. Gdyśmy się dowiedziały, że pan tu jest, a mówią o tem — wtrąciła z podkreślającym półuśmiechem — postanowiłyśmy natychmiast pana poprosić do pomocy i mamy nadzieję, że nam pan nie odmówi?
Długa i wązka ręka baronowej Heimerth utonęła powtórnie lekko i głęboko w dłoni Rdzawicza — niepodobna było odmówić, ale Rdzawicz rzucił ukradkiem pełne irytacyi spojrzenie ku pani Laurze. Ta odpowiedziała podniesieniem brwi, które znaczyło: cóż robić? — potem mrugnęła znacząco: wszystko dobrze.
Rdzawicz spojrzał na Elę i spotkał jej duże, głębokie i smutne oczy na sobie: chwilę patrzeli na siebie i Rdzawicz uczuł, że te oczy znów mu chcą coś powiedzieć, a czyniły to dłużej i wyraźniej, niż za pierwszym razem. Mówiły coś niesłychanie prostego i ujmującego, o tym większym uroku, że ponad tem było takie czyste, ciche i dumne czoło.
Odpowiedział oczami: ty!... a powieki panny Eli schyliły się i przejrzysty rumieniec na twarz jej wyszedł. Poczem podał ramię pani Heimerthowej i udał się z nią w stronę salonu, w którym komitet rautu przygotowywał żywe obrazy.
— Kto jest ta pani? — spytał Morski pani Laury.