Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lekko na jego ramieniu, dotykając sobie ust skrajem wachlarza, który trzymała w drugiej ręce. Twarz jej wydawała się Rdzawiczowi jakby weselszą, niż kiedy ją w pierwszej chwili zobaczył i razem jakby smętniejszą; zdawało mu się, że spotykają się na niej dwie nowe myśli, których tam pierwej nie było, a z których jedna rodzi się z jakiejś przyczyny jasnej, gdy druga właśnie stąd budzi jakiś niepokój. Nagle Ela podniosła nań swe duże, głębokie oczy i zaczęła mówić:
— Pan Morski jest naszym sąsiadem, to jest jego majątek leży obok naszego, bo on sam, teraz zwłaszcza, rzadko tam bywa. Dawniej przyjeżdżał częściej i zostawał czasem po kilka miesięcy. Nasze rodziny są z dawien dawna w przyjaźni, nawet są jakieś powinowactwa. Zna nas od dzieci, a Rózię trzymał do chrztu, dlatego nam mówi »ty«. Zresztą on prawie wszystkim pannom mówi »ty«.
— Przerwic to także lubi robić — wtrącił Rdzawicz.
— Tak, mnie za drugim razem, a Rózi od pierwszej chwili zaczął mówić »ty«, ale prawda, że Lorcia jest naszą blizką kuzynką.
— A dlaczegóż pan Morski nie mieszka w kraju? — spytał Rdzawicz, którego drażniło to, że Morski zna Elę od dawna i lepiej od niego, i chcąc dowiedzieć się, co ona o nim wie, a stąd wywnioskować, jaki jest między nimi stosunek.
— On ogromnie lubi podróżować, jak każdy zresztą podobno artysta, a przytem powiada, że nie może wytrzymać w kraju dla mnóstwa rzeczy, a przedewszystkiem dla swojej rodziny.