Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do papieru i poczynając pisać, odparł mu również półgłosem: A ja ci powiadam, że skądkolwiek się wyjdzie, to jest taki, jak morze.
— A Konarzewski też? — mruknął Tężel nieśmiało, ale rad, że mu to przyszło na myśl.
Poczem siedzieli dłuższy czas w milczeniu, aż Rdzawicz, skończywszy list, rzekł:
— Napisałem do Łanowskiego, do Florencyi. On jest młody, ale on się na tem zna i dobrze wybierze i kupi, a przytem zaraz wyekspedyuje. A życie bądź co bądź jest wstrętne. Bo nam teraz nic innego nie wypada, tylko cieszyć się ze śmierci Drewskiego i rozpaczy jego matki, która wzruszyła Stosławskiego, jesteśmy bowiem obaj goli, jak święci tureccy, a tu nam nagle pieniądze kapią do kieszeni. Plunąć tylko na to wszystko i odwrócić się.
— Niema nic złego, coby na dobre nie wyszło — zauważył, nie zastanawiając się nad tem, co mówi Tężel. Rdzawicz uśmiechnął się i prawie mimowoli popatrzył nań z miną człowieka inteligentniejszego, który w danym momencie niższość cudzej inteligencyi uczuł i rzekł z nieco humorystycznym, lekkim odcieniem ironii w głosie:
— Śliczne przysłowie, tylkoś go może cokolwiek mal à propos użył. — Na co Tężel mocno się zmieszał, zaczerwienił, i chcąc odwrócić od siebie uwagę, nadstawił uszy i powiedział:
— Słyszysz? Coś skomli na dworze. Już trzeci raz słyszę, że skomli.
— Istotnie — powiedział Rdzawicz, nadsłuchując. —