Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Naszemu boskiemu panu podziękuję w Wiennie osobiście za miły sercu mojemu rozkaz, jeśli mnie Jego Wieczność raczy dopuścić przed swoje oblicze. Mówiono mi, że młody imperator jest bardzo przystojny.
Uśmiechnęła się do siebie. „Dam sobie z nim radę” — drwił jej uśmiech zalotny.
A zwróciwszy się do swoich gości, rzekła:
— Może się wam zdaje, że będę po was płakała? Wiedzcie tedy, iż nudziliście mnie zawsze swojemi zazdrościami i wymaganiami, nie rozumiejąc, że wolna miłość powinna być swobodną, jak myśl, której lotu nie powstrzymuje żadna przeszkoda. Żądaliście za swoje złoto wierności! Głupcy! Serca kobiety nie kupuje się za pieniądze. Byliście zawsze nieznośni, a teraz, kiedy i wasze robaczywe dusze ogarnął trawiący płomień nienawiści religijnej, staniecie się śmieszni. Gdzie wchodzą wasze nudne cnoty obywatelskie, tam wychodzi wesele. Opuszczam Rzym bez żalu, bo ta ucieszna niegdyś rozkosznica staje się na starość pobożnisią. Idźcie i wy do prefekta Flawiana! On szuka po całej Italii Rzymian starego obyczaju. Przyodziejcie się w czarne togi, posypcie puste głowy popiołem i wyjcie razem z prefektem pretoryum i z konsulem: O Roma, Roma, Roma... Należy się wam, zdechlaki, po moich biesiadach odpoczynek, mnie zaś odświeży zmiana po waszem towarzystwie. Jak wy kochacie, wiem już; jak kochają Galilejczycy i wczorajsi barbarzyńcy, dowiem się wkrótce. Gdyby który z was za mną zatęsknił, niech przywiezie z sobą do Wienny bardzo