Będzie czekał na odpowiedź Ambrozyusza, a tymczasem złoży troski swoje u stóp Chrystusa.
Gdy się znalazł w swojej pracowni, zgiął kolana przed wizerunkiem Boga ukrzyżowanego i modlił się z ufnością dziecka, spowiadającego się przed matką z doznanych wrażeń i zawodów.
W miarę, jak wnikał w siebie, bladły powoli i rozpływały się wypadki dnia dokonanego. Spór z Flawianem, nieprzejrzane tłumy, pogrzeb, mowę Symmacha, palący się stos, odgłosy stypy — cały ten obraz zuchwalstwa pogańskiego zakryła jedna biała postać.
Na jego źrenicach, w zwierciadle jego pamięci, stała Fausta Auzonia z głową, przegiętą w tył, z oczami, utkwionemi w świątynię Kapitolińską, z cierpieniem na twarzy, piękna w swojej boleści, jak posąg płaczącej bogini.
— Odwróć jej serce od tego gniazda złości i ciemnoty — prosił wojewoda — i spuść na nią światło Twojej prawdy, Boże bogów! Niech jej dusza umiłuje Ciebie z taką siłą, jak moja Ciebie ukochała. Spraw to, Panie, albowiem Twoja wola przemoże najpotężniejszy zabobon i skruszy najtwardszy upór.
W chwili, kiedy się wojewoda modlił o nawrócenie Fausty Auzonii, radziła ona z naczelnikami stronnictwa rzymskiego nad obroną wiary narodowej.
W pałacu Symmacha, na dziedzińcu, zebrało się po północy dwudziestu senatorów. Przybyli Flawianus, Kajus Julius Strabo i Konstancyusz Galeryusz, prefekt miasta, arcykapłan Jowisza i wikaryusz południowej Italii; stawili się wszyscy, któ-
Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/185
Wygląd
Ta strona została skorygowana.