Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dowiesz się dokładnie o porządku dnia w Atrium Westy. Chcę wiedzieć, o której porze kapłanki spełniają swoje czynności, która z nich pilnuje świętego ognia w dzień, a która w nocy, jak i kiedy się zmieniają.
Simonides słuchał zdziwiony. W jego oczach malowała się ciekawość, czoło fałdowało się. Widać było, że usiłuje zrozumieć cel tego polecenia. Co mogły chrześcianina obchodzić dziewice Westy?... A gdyby...
Uśmiechnął się do siebie nieznacznie.
— Bramy Atrium Westy nie otwierają się dla takich nędzarzów, jak ja — odezwał się, wpatrując się uważnie, z podełba, w twarz wojewody. — Gdyby mi Twoja Prześwietność zechciała wskazać tę z kapłanek, która ci jest potrzebna...
Wojewoda, domyśliwszy się, że go Grek bada, przerwał mu szorstko:
— Jest rzeczą twoją wejść wszędzie, gdzie rozkazuję, jeżeli chcesz zarobić drugi worek. A teraz możesz się oddalić i staraj się pozyskać moje względy.
Simonides przeżegnał się znów przed krzyżem, ukłonił się i wycofał się tyłem z pracowni.
— Każ mi podać obiad — rzekł wojewoda, gdy został sam z Teodorykiem.
Główny posiłek dnia nie zajął mu dużo czasu. Jak wszyscy ludzie żywego usposobienia, jadł szybko, nie rozkoszując się potrawami. Przywykły do trudów i zmian życia obozowego, nie zwracał uwagi na rodzaj pokarmów, który był dla niego tylko środkiem do zaspokojenia głodu. Dość często, kiedy go