używane w Rzymie przez ludzi wolnych. Nie miał on na głowie tyary, a w ręku pastorału.
Był to Syrycyusz, biskup rzymski, następca Damazusa, pogromca Manicheuszów i Pryscylianistów, Po jego prawej ręce, w bocznej nawie, za kolumnami, klęczało kilkunastu senatorów; naprzeciw niego, w nawie lewej, siedziały na krzesłach przenośnych małżonki purpuratów[1].
I znów dziwił się wojewoda. Jadąc do katedry rzymskiej, spodziewał się, że zastanie tam tłumy wyznawców, należących do wyższych stanów. Mówiono mu przecież w Wiennie, że zamknięcia świątyń pogańskich domagają się senatorowie. Wprawdzie istniało już w dawnej stolicy państwa, oprócz bazyliki lateraneńskiej, czterdzieści kościołów, ale Fabricyusz wiedział, że w tych drugorzędnych domach Bożych modlili się przeważnie wierni z gminu.
Więc Bóg prawdziwy nie był w grodzie Romulusa Bogiem oświeconych i możnych? Jak w pierwszych trzech stuleciach ery chrześciańskiej, wyznawali Go tu i teraz głównie tylko maluczcy?...
Przy ołtarzu zaczęła się święta ofiara. Jeden ze starszych kapłanów zmieniał chleb i wino w Ciało i Krew Pańską.
Jego modłom nie wtórowały trąby, flety, cytry i nie dopełniały ich pienia chórów, wykształconych w słynnych szkołach aleksandryjskich.
- ↑ Siricius, biskup rzymski, od r. 385—398. Duchowieństwo chrześciańskie zaczęło się odróżniać od osób świeckich suknią dopiero przy końcu V stulecia.