Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zebrawszy nowy fundusz, własną zarobiony pracą, powrócił do Lundu w chwili zbliżającego się egzaminu, śmiało stanął na placu próby popisowej i najświetniejsze odniósł zwycięztwo. Nowe odznaczenie oczekiwało go z powrotem. Profesor Lidbek, który był zarazem bibliotekarzem uniwersyteckim, mianował go swoim amanuensisem czyli sekretarzem nadzwyczajnym.
Ozdobiony tym zaszczytem, przełamawszy najtrudniejszą epokę życia, walcząc z ubóstwem i pracą, postępował już Tegnér w dalszym zawodzie karyery akademickiej, a przodując innym, zbliżał się do upragnionej chwili, która mu miała szeroką drogę życia otworzyć.
W tem nagła burza nad głową jego zawisła, zachwiała osiągniętem już stanowiskiem, ale w całej pełni piękna zarysowała szlachetny charakter młodego laureata.
W pobliżu miasta był park Lundagard zwany, który był ulubionem miejscem przechadzki młodzieży uniwersyteckiej.
Pewnego dnia rozeszła się wiadomość, że władze administracyjne wydały rozporządzenie wycięcia parku, w czem rozżaleni studenci wdzieli krok nieprzychylny, przeciwko sobie wymierzony. — Widok robotników, którzy rzeczywiście szli z siekierami do Lundagardu dla wycięcia drzew i gałęzi suchych, jako i dla robienia odmian rozporządzonych, sprawił takie wzburzenie umysłów, że młodzież uzbrojona kijami rozpędziła robotników i, podnosząc bunt otwarty, ruszyła ku miastu.
Otoczono młodego Tegnéra, który jako przodujący w uniwersytecie uczeń wszelkiej użył perswazji, aby uspokoić rozburzone namiętności kolegów, ale nie słuchając przedstawień jego, zabrano go w ten wir rozhukany, który, wzrastając coraz to więcej, groźne przybierał rozmiary.
Całe miasto było wzburzone, młodzież udała się gromadnie przed mieszkanie rektora, krzycząc: „Śmierć rektorowi! niech żyje Lundegard!“ kijami i kamieniami powybijała szyby jego domu. — Te same sceny powtarzały się w całem mieście przed mieszkaniami profesorów i urzędników.