Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Świadkami, dzikie kołysze się kwiecie;
Przecież wysmukłych kolumn śmiałe rzędy,
Bujną zielenią Południa obwite,
Wznoszą się jescze! Tam i ziemia przez się
Wszystko co trzeba człowiekowi rodzi;
Niesiane zboże samo przez się wschodzi,
Złote owoce goreją na drzewach,
A winogradne purpurowe kiście
Wiszą pod każdą gałęzią, tak pełne,
Tak słodkie, świeże, jak te twoje usta!...
O Ingeborgo śpieszmy w kraj ten święty!
Urządźmy dla się na falach południa
Północ niewielką, lecz piękniejszą od tej,
W której dotychczas tak smutnie żyjemy!
Tam pocieszymy Bogów zapomnianych
Sczęściem człowieka! — A gdy żeglarz jaki,
Z żaglem zwiniętym (burz niezna to morze),
Do wyspy naszej wieczorem się zbliży,
I z wód, oblanych purpurowem słońcem,
Wesoło spojrzy ku nam, wnet postrzeże,
Na wzniosłych stopniach świątyni, stojącą
Nową boginię, nową Freję (Freję
Tam Afrodytą zowią); tej bogini
Włos igrać będzie z zefirem południa,
A oko błyśnie świetniej niźli niebo! —
A kiedy z czasem kilka Alfów pięknych —
Dzieci kościelnych — to bóstwo otoczy,
Czyż nie pomyślisz, patrząc na ich twarze,
Że to swe róże wsczepiło Południe
W śniegi Północne? — Ingeborgo droga!
Widzisz, jak blizko stoi sczęście ziemskie
Dla serc dwóch wiernych! lecz je schwycić trzeba!
Schwycone pójdzie za niemi ochoczo
Na krańce świata, Wingolf[1] im zbuduje! —
Spieszmyż, Dziewico! Każde słowo, które

  1. Wingolf (przypis 56) bierze się tu metaforycznie zamiast Raju, Sczęścia.