Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O, tam nie pomny zemsty królewskiej,
Niepomny nędzy synów padołu,
Z mą Ingeborgą puhar niebieskiej
Radości spełniać będę pospołu!

Lecz póki Słońce
Purpury lśniące
Sypie na kwiecie tych smugów i kniej;
Purpury czyste,
Jak te przejrzyste
Rąbki, co kryją rozkwit piersi Jej;
Póty w tęsknocie, dręczącej duszę.
Śród niemiłego dla oka blasku,
Wzdychać i błądzić po brzegu muszę,
Imie jej mieczem kreśląc na piasku!

Z jaką się zwłoką
Godziny wloką!
I ty się późnisz! Dniu! czy pierwszy raz
Wzrok twój zdumiony
Widzi te strony,
Te góry, wyspy, zatokę i las?
W falach zachodu, gdzie twe mieszkanie,
Czyliż u ciebie niema dziewczęcia,
Coby wybiegło na twe spotkanie,
Z czułością padło w twoje objęcia?

Lecz już się słaniasz
I głowę skłaniasz,
Zstępujesz znużon ze swej wysokości,
I wieczór szary
W kraśne kotary
Stroi Walhallę bogom ku radości;
I ziemskie strugi i powiewy w niebie
Swe o miłości wsczynają rozmowy,
O Nocy, matko bogów witam ciebie
Występującą w delii perłowej!