Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Frytjof płascz z ramienia spuscza, rozpościera i usiada;
Konung głowę bez namysłu na kolanie jego składa.
Śpi spokojnie, jak po wojnie śpią na tarczach wojownicy,
Lub jak syn, ukołysany, śpi w objęciu swej rodzicy.

Cyt! czarnego ptaka pienie z zagałęzi się przekrada:
»Kończ Frytjofie spór odwieczny, uśpionego zabij dziada,
»Porwij żonę — wszakże ona twa, przez całus narzeczona;
»Nikt was w kniei tu niewidzi, — a ten milczy kto raz skona!«

Słucha młodzian, cyt! znów pieniem biała ozwie się ptaszyna:
»Oko ludzkie was niewidzi — lecz dostrzega wzrok Odyna!
»Wróg twój senny i bezbronny — z nim nie trudna w kniei sprawa —
»Lecz gdy zbrodnią dopniesz celu, w co się twa obróci sława?«

Milkną głosy. — Frytjof chwyta dłonią silną miecz bojowy
I ze zgrozą go odrzuca w najciemniejszy kąt gajowy.
Zgrzytnął czarny ptak i ruszył — aż w Nastrandu[1] głębiach zginął;
Biały zabrzmiał gdyby aria, i ku słońcu wprost popłynął.

Wstaje konung: »Jak wybornie spałem kilka chwil znużony!
Słodko sypia kto orężem bohatera osłoniony! —
Lecz co widzę! gdzież ten oręż, co tak błyskał jak grom w niebie?
Przecież nigdyście nie mieli opusczać nawzajem siebie! —

»Gdzie on, powiedz?« — »Fraszka, królu! mieczów Północ ma bez liku...
Stal burzliwa, niezna miru, przechowuje złość w języku.
Ciemne duchy Niffelhemu, w bułat wkradłszy się nie syty
Nie szanują snu, ni skroni srebrnemi włosy pokrytej!« —

— »Tak, młodzieńcze! wiedz: — nie spałem, jeno ciebie doświadczałem
Jak mieczowi tak i tobie ufam tylko ja po probie.

  1. Nastrand — najstraszliwsza część piekła (przyp. 65).