Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziewczę do ojca przybiega,
Wręcza worek. — Jarł sowitem
Napełnia go, aż do brzega,
Złotem, gdzieś daleko bitem.
»O toć dar mej gościnności.
Rób co się podoba z nim;
Lecz Torstena syn przegości
Całą zimę w domu mym.

Dzielnych mężów wszędy sławią;
A że teraz pora burz.
Znowu Hejd i Hem się zjawią.
Wierz mi, śród wstrząśnionych mórz.
I nie zawsze cię ochroni
Sprawny smoka twego skok.
Wielorybów, w morskiej toni,
Nieprzebrany wszędzie tłok!« —

Żywo, hucznie szła ochota
Pito, aż noc pierzchła szara;
Lecz radość, nie przesyt, złota
Niosła gościom z winem czara.
W końcu przy pełnym kielichu,
Zagrzmiał toast Hermundsona.[1]
Tak śród zabaw, śród przepychu.
Zima przeszła Torstensona. —





  1. Hermundson, syn Hermunda, Angantyr.