Strona:PL Tadeusz Gajcy - Grom Powszedni.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Ponad marzeniem, ponad trwogą
tu skronie rosną w piórach krętych
i ponad chmurą niosą nogi
znieruchomiałą obcą strefą
Przestrzeń ogarnąć, może zgubić,
ciszę pozyska, stracić ciszę —
już nie usłyszę śpiewu ludzi,
jeśli śpiewają — to na przyjście.

Falują gaje snu wiecznego,
zwierz na pół anioł na pół ptak
schyla źrenice nad przejrzystą
wodą pamięci. Z dalekiego
fletu, co zgięty w księżyc łka
odchodzą nuty jak postacie
i odwrócone twarzy licie
świecą w ciemności niby kra.

I zostawiony lśnieniu temu,
które jest grot, ale i sen,
nie wiem, com zyskał, a com stracił.
To tylko dom mój jak z pod hełmu
ze słońca patrzy w ogród, gdzie
na palcach wspięte stoją strome
kwiaty poczęte z barwnych brył —
I znowu pamięć otworzona.
Wspominam ziemię świetlną: Był ...