Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wną ilością naftaliny do zabezpieczania gotowych już preparatów od pasorzytów, wreszcie — dostateczną ilość produktów spożywczych na cały czas pobytu: fiżonu, słoniny, cukru, soli i mąki kukurydzowej. W puszczy nie ma się wielkich potrzeb, wszystkie zapasy bez trudu dały się zapakować do dwóch koszyków tak zwanego kangaju, obciążającego jednego muła. Umówiłem się z mulnikiem, iż nietylko ma mnie zawieźć na miejsce, lecz po upływie dwóch tygodni stawić się znowu w umówionym punkcie, by zabrać pewien bagaż. Planowałem sobie, że jeśli materjał ptasi będzie na Terra Vermelha bogatszy, niż przypuszczałem, to zażądam od kabokla, by przyjechał po mnie raz jeszcze.
Ruszyliśmy wczesnym rankiem, ażeby tegoż dnia stanąć na miejscu, roztasować się i urządzić, zanim noc zapadnie. Po dosyć męczącej podróży, popasając kilkakrotnie, dotarliśmy do miejsca. Słońce było jeszcze wysoko i chciałem zagłębić się nieco dalej, atoli kaboklo oświadczył, że muły posuwać się i już nie mogą, należy więc je wyładować, a rzeczy częściami poprzenosić na plecach. Tak też i zrobiliśmy. Przedtem jednak rozpaliliśmy małe ognisko, by zagotować wodę na pożegnalny „chimarâo“, poczem dopiero, wypaliwszy „cygaretkę“, kaboklo odjechał, życząc mi powodzenia.