Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w chór tych głosów można nietylko ustalić, kiedy który gatunek przystępuje do pracy po wywczasach nocnych, lecz nadto posiąść cenne wskazówki co do obecności poszczególnych form, wiele bowiem gatunków w innych porach dnia zachowuje się milcząco, lub też wydaje tylko ciche, przytłumione głosy.
W sąsiedztwie mego domku przepływał niewielki, ale wartki strumyk, o brzegach bujnie porośniętych krzewami, których mieszkańcy należeli do najwcześniej odprawiających swe poranne modły, ciemno bowiem jeszcze było, a już z wnętrza krzaków rozlegały się dźwięki nietyle przyjemne, ile silne: „tra-tata, traa, traa“. Trzeszcząca ta piosenka trwała dość długo, poczem śpiewacy spuszczali się na ziemię i rozpoczynali łowy piesze, uganiając się za ukrytemi w trawie owadami. Żerujące ptaki posuwały się szybko, zarazem atoli śledziły bacznie, by ich kto nie zaszedł. Był to ciekawy, odkryty, jak wiele innych, przez słynnego J. Natterera gatunek garncarzy (Furnariidae), mianowicie Clibanornis dendrocolaptoides, którego nieznane dotychczas obyczaje udało mi się poznać drogą dłuższych obserwacyj. W godzinach skwarnych ptaki te, wielkości małego drozda, o barwie rudawej z białemi wstęgami u brwi, chowają się w gąszcz leśny, gdzie poszukują zdobyczy wśród suchych liści; od czasu do czasu słychać tylko ich głos