Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie na ten temat dość przyjemnie. Zdechłe bakterje, może to była i niezła szkoła dla przyszłych władców dusz, dla dyplomaty jak dla pisarza?
Potem oczywiście rzecz schodzi na wybory. — W niedzielę będzie pan głosował, mówi mój towarzysz.
Mam chwilę zakłopotania; tyle tygodni nie byłem w kraju, nie widziałem polskiej gazety, uczułem się zupełnie nie zorjentowany. W takich razach najlepiej jest cicho siedzieć, ale człowiek nawet małomówny ma wtedy manję paplać. Coś mi mglisto zaświtało, więc zagajam:
— Nawet nie wiem, mówię, jakie są obecne listy; zdaje się że dwudziestka piątka jest dobra?...
Wytrawna twarz młodego dyplomaty nie zdradza żadnych uczuć: to pewne że nie widzę na niej szczególnego zachwytu. Możem jakie głupstwo strzelił? Kupujemy w Berlinie Kurjer Poznański, dowiaduję się z niego o istnieniu listy 24, z dalszej rozmowy słyszę coś o jedynce... Potem gawęda przechodzi na inny temat.
Ledwie mogę się doczekać Warszawy, cięży mi moja ignorancja w kwestji, która, w miarę zbliżania się do kraju, staje się palącą. Zaledwie obmywszy się z kurzu, spieszę po informacje. Powtarzam moją rozmowę.
— Ty idjoto, bałwanie, powiadają mi (epitety były nieco ostre, ale od czegóż okres przedwy-