Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiono dawniej), a przynajmniej, że dawne prawidła ustąpiły nowym, dotąd zgoła niesformułowanym. Przypadkowo (czy nieprzypadkowo?) zeszło się to z momentem, gdy padały w gruzy monarchje, korony, rządy, dlatego może nie wywołał ten fakt zbytniego poruszenia. Ale czy doprawdy rzecz jest tak błaha, że nie warta nawet dyskusji?
Rym interesował mnie zawsze bardzo. Z jednej strony drażniła mnie w liryce tyranja rymu i jego ograniczoność, w tym sensie, że gdy ktoś — choćby sam Słowacki — użył słowa człowiek, w kilka wierszy dalej musiało być powiek (innego rymu nie ma!); kiedy na dworze była jesień, musiało być uniesień; kiedy był kamień, musiało być omamień; kiedy był płomień, musiało być oszołomień, etc. Ten konwencjonalizm był może jedną z przyczyn, dla których młodzi zuchwalcy wyłamali się z tyranji rymu wogóle. Z drugiej strony interesowało mnie bardzo znaczenie rymu w mechanizmie humoru; efekty żartu, ciętości, jakie osiąga się zapomocą ostrości lub niespodzianki — byle naturalnie użytej — rymu. Interesowała mnie autonomja, inteligencja rymu, który nieraz, zdawałoby się, lepiej i wcześniej od autora wie co autor chce powiedzieć; rymu który staje się ostrym punktem dla napięcia elektryczności. Dam taki przykład z osobistego przeżycia, bo tylko w ten sposób można te rzeczy wiedzieć. Kiedy mianowicie zacząłem pisać wierszyki i pio-