Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Fredry. Fredro był, jak widzieliśmy, z temperamentu, ze sfery którą opisywał, z pojęć które wyznawał, szlachcicem do szpiku kości; tem tłumaczy się w znacznej mierze ów conajmniej zimny stosunek demokratycznej Polski do pisarza. Po roku 1863, demokracja i radykalizm bankrutują, życie polityczne zamiera w Królestwie a rozwija się w Galicji, ojczyźnie Fredry, przyczem górę biorą elementy ugodowe, t. zw. stańczycy, mimo możliwych różnic najbliżsi mu pod każdym względem. Fredro dorasta do pomnika; narazie biją medal na jego cześć. Zachodzi przytem jedna jeszcze okoliczność. Hetman szlacheckiej partji, Tarnowski, jest równocześnie profesorem literatury, papieżem uniwersytetu krakowskiego. Jego od Fredry nic a nic nie dzieli, wszystko mu w nim jest bliskie. „Wiem tylko, że, piękny czy brzydki, mnie widok jego jest miłym; że mógłby być piękniejszy wierzę, czy inny jak jest, choć piękniejszy, mnie mógłby się tak podobać, o tem wątpię...“ — tak mówi Tarnowski swoim barokowym stylem. Będzie głosił z katedry przez czterdzieści lat ten swoisty kult Fredry, wychowując w nim uczniów, poddając ton. Charakterystyczne jest, że, kiedy w r. 1917 następca jego na katedrze, prof. Chrzanowski, podejmie napisanie pierwszej monografji fredrowskiej, powie w niej, że „drobiazgowe roztrząsanie poszczególnych komedyj jest zbyteczne“, ponieważ Tarnowski już „tak trafnie i tak pięknie wykazał, co w jego poszczególnych komedjach jest śmiesznego, pięknego, albo z innych względów godnego uwagi". Aż trochę brzmi to dziwnie: przecież sąd o dziełach literackich nie jest jakąś matematyczną raz zdobytą prawdą, ale stosunkiem każdego pokolenia i każdej epoki do żywych tworów sztuki. Wskazać, jak bardzo ten stosunek jest jeszcze, w od-