Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieniądze, skrywszy się za pseudonimem, jakiś Franek Psikusiewicz; na dalsze też się ktoś znalazł, na szósty tom złożyli się obywatele powiatu zwiahelskiego na Wołyniu, chcąc uczcić swego ustępującego marszałka, pana Karola Mikulicza. Tomy siódmy i ósmy już się nie ukazały.
Bardzo ładna ta ofiarność, ale świadczy ona zarazem, że zapotrzebowania na wydawnictwo raczej nie było. Było ono w istocie już anachronizmem. Wprawdzie przekłady wierszowanych sztuk Moljera są u Kowalskiego nieskończenie lepsze niż jego rymowane przeróbki z prozy (wiersz oryginału trzyma naszego rymotwórcę bądźcobądź w ryzach); ale całość pachniała już wówczas zaściankiem.
Kowalski miał był długo sam jeden na placu; bo tak jak przed tem wydaniem było ćwierć wieku pauzy, tak i po niem. Dopiero po r. 1875 zjawia się kilka nowych przekładów moljerowskich i, mimo iż są różnych piór, czuć w nich jakby wspólne dążenie, aby pokazać innego Moljera. Kazimierz Zalewski tłumaczy na nowo Świętoszka; Wacław Szymanowski — Mizantropa, Sarnecki — Don Juana. Znamienne usiłowania; ale nie zdaje się, aby odniosły trwalszy skutek. Ani Mizantrop, ani Don Juan nie utrzymali się na scenie. Trwale był w repertuarze zdawiendawna prawie wyłącznie Skąpiec. Otóż Skąpiec jest to sztuka niewątpliwie genjalna, ale sklecona pośpiesznie, łatana bylejak pożyczkami, z główną figurą i głównemi sytuacjami wziętemi żywcem z Plauta, i jest bardzo niepełnym objektem dla studjum Moljera; tymczasem właśnie Skąpiec najwięcej napłodził owych uogólnień, w które wciskano, nieraz najfałszywiej, całą twórczość wielkiego pisarza.
Po tych próbach, znowuż kilkadziesiąt lat pauzy. Aż do Sawantek Rydla i do mojego pełnego wydania (w r. 1912