Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem, że poeta włożył w tę komedję sekret swojej miłości, „dramat dwu dusz zbolałych, stęsknionych do siebie, szamocących się bezsilnie w klatce konwenansów”. To miłość Fredry do Zofji Skarbkowej.
Miałem już sposobność zaznaczyć, że nie zdaje mi się dość wyraźne, dlaczego, w owym krytycznym a tak przewlekającym się momencie życia Fredry, dwoje dorosłych i, ostatecznie, niezależnych ludzi trawi się lata całe w beznadziejnej miłości, „szamocąc się bezsilnie”, nie umiejąc pokonać przeszkód — jak się wkońcu okazało — urojonych. Otóż, gdyby komedję Przyjaciele brać w istocie osobiście, rzuciłaby ona interesujące światło na ten stosunek, w sensie, na który, zdaje mi się, nie chciano dotąd zwrócić uwagi. Mianowicie podłożem tej komedji jest wroga głosowi miłości — nierówność społeczna! Miłość Zdzisława do Zofji, to miłość ubogiego młodzieńca, miłość człowieka w hierarchji światowej upośledzonego. Zdzisław, to młody ex-oficer bez majątku, będący czemś w rodzaju wpółrządcy a wpół-rezydenta w dobrach bogatej hrabiny Zofji. Baron Antenacki uważa go za coś znacznie niżej stojącego nietylko od siebie, ale i od Czesława, który musi się ujmować za swoim przyjacielem. „Szlachcic? — pyta baron. Szlachcic — odpowiada Czesław. — Ale tak, od spodu? indaguje dalej baron. — O nie, był oficerem, jest człowiek honoru” i t. d. — legitymuje Zdzisława przyjaciel. Z poczucia tej nierówności płynie cała nieśmiałość Zdzisława, która omal nie staje się przyczyną tragicznego nieporozumienia między kochankami. Nie potrzebuję tu przecież przypominać treści Przyjaciół.
Jakiż to może mieć związek z położeniem Fredry? Patrząc oczami dzisiejszemi, oczywiście żaden, tak dalece Fre-