Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słowem wraca do tego, co stanowi kolebkę wszelkiego teatru — do commedia dell‘ arte.
Weźmy dla kontrastu mężczyznę. Co pocznie świetny aktor, jeżeli w pełni sił zejdzie ze sceny? chyba będzie cały dzień u Loursa grał w bilard. To nie jest karjera. Ale zaproponujcie mu np. prezydenturę gabinetu! zobaczycie, czy nie przyjmie; ujrzycie, jakim krokiem wejdzie na Radę ministrów i jak im wypali wielką tyradę z III-go aktu Ruy-Blasa! Aż im w pięty pójdzie; aż zbledną i — dadzą brawo.
I tu jest jądro kwestji: Z aktora, choćby największego, nie zostaje się księciem, ambasadorem, ministrem, wielkim bankierem; podczas gdy sławna aktorka, jeżeli schodzi ze sceny, to zazwyczaj po to, aby zostać wielką damą, ambasadorową, potentatką finansów etc. I dlatego — powtarzam — ona nie schodzi ze sceny; ona zmienia scenę; zmienia tę scenę odrapaną, zakurzoną, z przymusem rannych prób i tyranją reżysera, na scenę własną, lśniącą prawdziwą świetnością dekoracyj, wędrującą na zawołanie wedle jej kaprysu.
Czyż można powiedzieć np., że zeszła ze sceny kobieta, która trzęsie finansami wielkiego państwa, inspiruje dzienniki, macza paluszki w polityce światowej, wydaje recepcje na sto osób, pływa yachtem po dalekich morzach, poluje na tygrysy, odwiedza trędowatych, czy ja wiem co zresztą? Ona nie zeszła, ona weszła na scenę. Czy można powiedzieć, że przestała być aktorką? Toż sama etymologja słowa