Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym ale dobrotliwym sarkazmem. Zapewne. I tu tkwi właśnie niebezpieczeństwo rozdźwięku między Fredrą a dzisiejszem społeczeństwem. Że ten rozdźwięk istnieje, stwierdziliśmy nieraz; przewalczyć go będzie słuszną chwałą naszych teatrów. Pomagajmy im w tem z całych sił. Ale boję się, że ten rozdźwięk możemy raczej pogłębić, gloryfikując nie sam artyzm Fredry, lecz i ten obyczaj, który jest jego tematem. Boję się tego zwłaszcza w stosunku do młodzieży. Bo młodzież ma pasję czynienia bardzo ostrych rewizyj konwenansu. Gdy jej zechcemy wmówić patryarchalne cnoty pani Orgonowej i anielstwo Zosi, zbuntuje się i ucieknie od Fredry. Raczej uczmy ją podziwiać potęgę i czar sztuki, która potrafi przemienić w piękno życiową lichotę.
Nie są te rozważania tak bardzo abstrakcyjne. Jeszcze nie przebrzmiały echa owej rewizji Pana Tadeusza, która wywołała pięćset replik i artykułów i dawno niepamiętaną burzę w naszem życiu literackiem. Dla mnie osobiście „rewizja” ta nie była czemś zbyt nowem. Przeprowadziłem ją na własny użytek bardzo dawno temu, kiedy miałem lat piętnaście czy szesnaście. Odepchnęła mnie ona od mickiewiczowskiego arcydzieła w owym wieku młodzieńczego radykalizmu; z czasem wróciłem doń od innej strony... Podziwiam i kocham dzieło sztuki, myśląc sobie to i owo o życiu i ideałach owego „centrum polszczyzny”, które się w niem tak czarownie odbija. Dlatego wiem z doświadczenia, jak odwrotny skutek mają na młodzież tego rodzaju apoteozy. Dajmy po-