biurku teorję „nagiej duszy”, Confiteor, etc., etc., tajemnica istotnego oddziaływania „Przybysza” umknie gdzieś między palcami. Nie zdradzi jej rocznik ówczesnego Życia, jego namaszczony ton dość fałszywe dałby pojęcie o codziennem bytowaniu tej małej gminy czy sekty, której każdy dzień znaczył się — między jednym a drugim dramatem — jakąś
zabawną anegdotą.
Gdzież więc znajdzie wyraz istotny duch owej epoki literackiej i co z niej przechowa się w pamięci? Zapewne nic; rozwieje się w nicość, przepadnie, jak tyle ciekawych epok, figur, naszego życia artystycznego.
Kiedy, z okazji wznowienia w Warszawie Wesela zapragnąłem podać publiczności garść osobistych wspomnień, związanych z epoką i powstaniem utworu, posypało się na mnie sporo gromów. Przypomnienie owej rzeczywistości, której świadomość pogłębia we mnie tylko uczucie podziwu dla genjalnego utworu Wyspiańskiego, a zarazem wydaje mi się nieodzowną dla jego właściwego rozumienia, zdało się niektórym profanacją, zdzieraniem uroku etc.
Widocznie tak już nawykliśmy do odświętnego jedynie obcowania z literaturą, że razi nas wszelki poufalszy z nią stosunek. Wolno się tylko licytować na superlatywy i ogólniki, nie wolno tykać codziennego faktu. Owszem, i o epoce Wesela będzie wolno pisać, ale wówczas kiedy ostatni jej świadek zejdzie ze świata nie zostawiwszy żadnych śladów tego co mógł widzieć i pamiętać; wówczas zacznie się mo-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/159
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.