Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wsze bywa dobrym doradcą; i mnie samego nieraz upór chwilowy wprowadził w położenie, z którego trudno potem było mi znaleźć wyjście nie uwłaczające miłości własnej.
Zdaje mi się, że rozumiem dobrze położenie Maryni. Ale, im dłużej to będzie trwało, tem trudniej będzie wybrnąć, tem trudniej będzie Maryni zawrócić. Dziś jeszcze jest czas, dziś jeszcze potrafimy oboje w krótkim czasie puścić w niepamięć to co zaszło. Rozumiem, że Maryni może być niełatwo zrobić pierwszy krok; — więc ja go robię, bo mogę zrobić go bez upokorzenia i poniżenia. Nie pisałbym gdybym nie znał jednej zasadniczej strony charakteru i usposobienia Marynki: rzetelności i prawości. Inna, mniej od Maryni rzetelna, możeby sobie powiedziała: „proszą mnie, dobijają się — postawiłam na swojem. Teraz ustąpią z łaski”! Marynia tego sobie nie powie, wiedząc dobrze że tak nie jest. Marynia zrozumie ten list tak, jak był pisany. Chcę nim poprostu przemówić do serca i rozsądku Marynki, chcą ułatwić i uprościć Maryni drogę do powrotu, oszczędzając upokorzenia. Kiedy pomyślę, że Marynia ma zapewne nieraz ochotę naprawić to co się stało, a w sumieniu swojem czuje że się stało źle, a tu z każdym dniem ciężej i trudniej naprawić, wtedy żal mi Maryni. Do natur takich jak Marynka trafia się przedewszyst-