Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mie ślubów; olbrzymia różnica! Bardzo subtelne i pocieszające rozróżnienie; ale społeczeństwo obchodzi w tej sprawie co innego; nie stopień grzechu księdza, ale strona społeczna tego grzechu. Czy może kto nie widzieć, ile tragicznych konfliktów on wydaje, w jakie wprowadza kolizje? Przypadek dał mi w ręce — jako że mimowoli stałem się czemś w rodzaju znachora chorób społecznych i ludzie zgłaszają się do mnie z najdziwniejszemi rzeczami — otóż, przypadek dał mi w ręce akty jednej takiej okropnej sprawy. Młoda kobieta przyszła w tych dniach do mnie i opowiedziawszy mi swoje dzieje, dała mi odpis swojej skargi, zaadresowanej do najwyższej władzy kościelnej. Oto jej historja w krótkości, wedle tej skargi:
Ośmnastoletnia dziewczyna funkcjonuje „w bieli” w pewnym kościele. Wikary owego kościoła obserwuje ją bacznie. Pewnego razu, wzywa ją, pod jakimś pozorem, do swego pokoju. Powiada jej, że ją kocha za to, że jest uczciwa i dobra dziewczyna; poczem namawia ją, aby mu się oddała. Dziewczyna wskazuje wizerunek Chrystusa, zasłaniając się grzechem. Ksiądz zapewnia ją, że grzechu mieć nie będzie; pada na kolana, przysięga na rany Chrystusa, na prochy ojców, na honor, że, jeśli mu będzie powolna, będzie się nią opiekował całe życie. Dziewczyna, która „wierzyła kapłanom jak świętym”, zniewolona, ulega. Stosunek trwa. Naraz dziewczyna dowiaduje się, że wikarego przenoszą, właśnie w chwili gdy ona uczuła się matką. Idzie do księdza; ten odpowiada,