Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Osobliwy to dwór, ten dwór Marii Ludwiki. Pani pobożna, namiętna polityczka, podobno surowa dla swoich dworek, co nie przeszkadza, że samo zjawienie się nowego obyczaju, owej mowy francuskiej, w której — jak powiada Brantôme — słowa miłosne „barziey są w uściech chutliwe, cudniey dźwięczące a sielniey szpik wzruszaiące niżeli ine“, musiało na tym świeżym gruncie polskiego temperamentu wydać bujne owoce. Panny francuskie nadają ton; kontuszowa młodzież kocha się w nich na zabój. Amor — częściej zwany przez poetę Kupido — obiera sobie kwaterę w Warszawie. Wywiódł to zmyślnie pan Andrzej Morsztyn, poeta i dworak, ulubieniec Marii Ludwiki, w naśladowanym z Apulejusza i Marina poemaciku Psyche, pisanym zwinną oktawą. Szukając syna swego, Amora, Wenus przebiega różne kraje. U Włochów znajduje plugawy nierząd; w Niemczech miłość jedynie zimną, jakoby umarłą; bieży z kolei do Francji, ale okazuje się, iż z Francji Amor pociągnął z królową polską do Warszawy — nad Wisłę. Śpieszy tam Wenus, ale ujrzawszy królowę, ten cud, nie ma już siły gniewać się na syna. Tutaj łatwo się domyślić, że poeta-dworak poświęca niejedną oktawę na oddanie hołdu królowej... „Lecz dosyć o niej“ — powiada:

...teraz oszak biały,
Jej nimf uważaj; przyznasz to bez sporu,
Że taka pani godna tego dworu.

I zaczyna się seria lichych concetti, którymi poeta zaostrza swoje oktawy, poświęcone kolejno każdej z panien. Mile Bessaine (później wojewodzina Den-