Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sytuacja zaczyna być groźna: jasne staje się, że ta głupia sprawa może kosztować Francję utratę sprzymierzeńca, zmarnowanie kilkudziesięcioletnich ofiar finansowych i zburzenie całej polityki na Wschodzie. Ludwik XIV, mimo że wściekły na tę egzotyczną królowę, która w jego oczach jest wciąż jego poddanką i w dodatku pensjonariuszką, ugina się, zaczyna paktować. Proponuje zamianę: uczyni wszystko, ale nie dla ojca, tylko dla syna, dla królewicza Jakuba. Głuche milczenie. Król robi jeszcze krok dalej, ale niestety, równocześnie dwa kroki wstecz: jeżeli wszystkie warunki ścisłego przymierza z królem polskim będą uzgodnione, godzi się zamianować pana d’Arquien księciem i parem, zwłaszcza skoro mu zaręczą, że nigdy nie wróci do Francji, i pod warunkiem że królowa nie będzie żądała dziedziczności tytułu i jego natychmiastowej weryfikacji. Ale królowa — donosi ambasador — wcale się nie ucieszyła tą propozycją; skoro tytuł ma być niepełny (odrzekła sucho), niech się król Ludwik nie fatyguje; poczekają oboje z mężem aż król będzie mógł tytuł weryfikować i dopełnić wszystkiego naraz. Tak odrzekła królowa, „która ma zwyczaj przewodzić i mówić sama“; ale i król Jan potwierdził jej słowa, oświadczając, iż zaczekają, aż król Ludwik będzie mógł tytuł weryfikować przez parlament, „bo nie chcą być pośmiewiskiem Europy“. Czuć w tym lekcję Marysieńki! Daremnie Ludwik sumituje się królowej, że istotnie nie może w tej chwili weryfikować tytułu dla wielu przeszkód; gdyby je mógł wyjaśnić — pisze — z pewnością król Jan byłby zadowolony. Bardzo być może, iż rzecz przekraczała jego możność i że ten wszechwładny