Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stu nie miało mieć w sobie razów: bo i po śmierci się nad ciałami pastwili“.
Po czym list kończy się tak: „Więcej nie mając pisać czasu, obłapiam i całuję milion razy Wć serce moje. Le chariot avec le vin est arrivé, et les autres hardes, za które dziękuję bardzo Wci sercu memu“.
A w kilka dni potem, już zniecierpliwiony, pisze o poległych, „których nie tak wiele zginęło jako udają; i są też niektórzy sami sobie winni“.
I nic dziwnego, że był zniecierpliwiony poległymi, kiedy mu ona, Marysieńka, ważniejszych przyczyniała kłopotów. Pisze mu właśnie, że sobie śmierci życzy i że swego zdrowia konserwować nie chce... „Vous me mandez — odpowiada zrozpaczony Sobieski — que Celadon sera bientot veuf. Je vous en assure, qu’on Vous verra plutôt porter le même habit que vous portiez il y a un an. Proszę uniżenie, aby takich więcej nie pisywać rzeczy, bo cale i pisać do Wci serca mego nie będę, i tak się strapię i zgryzę, że mię i śliczna nie pozna Jutrzenka“.
W trzy dni później sytuacja robi się jeszcze poważniejsza: zdaje się, że Marysieńka znalazła, swoim zwyczajem, moment, aby mu robić sceny zazdrości. Oto co odpisuje pan hetman polny: „Wć takie rzeczy piszesz, które abym był kiedy miał słyszeć od Wci ani mi to w imaginacyą przyjść mogło. Bo kiedy wyglądam ja tu co godzina i co moment d’être malheureusement assomé, quand je me consome d’ennui et de mille chagrins, Wć mi perswadować chcesz i wmawiać we mnie, że ja tu myślę o takich rzeczach, które by Wć obrażać miały. I nie znalazłszy żadnej na świecie okazyi ani podobieństwa na czym by się to