Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w pamiętnikach Paska. Opowiada ten dzielny żołnierz-czarnieczczyk, jako król wyprowadził wojsko w pole dosyć dobre i porządne; i on też musiał być — choć mu się nie chciało — regalistą, bo jego chorągiew w tym tu była wojsku:

Ale po staremu chocieśmy tu byli, tośmy tamtej stronie bardziej wygranej życzyli widząc iniuriam Lubomirskiego a w jego osobie totius nobilitatis... To nie wojna była, ale właśnie goniony taniec, abośmy ustawicznie z miejsca na miejsce gonili nie goniąc, a oni też przed nami uciekali nie uciekając.

Tak pisze prostoduszny p. Pasek, ale bez mała można by powiedzieć, że takie było nastawienie nie tylko większości królewskiego wojska ale i hetmana, który stanął na jego czele — Sobieskiego.
Jak w tym gonionym tańcu pustoszyły oba wojska kraj, łatwo zgadnąć. Najskwapliwiej splądrowali lubomirczycy dobra Sobieskiemu, ale i innych nie szczędzono. Znana jest z pamiętników Paska — a potwierdzają to zdarzenie i inne relacje — owa pani Sułkowska, która w żywe oczy sklęła króla od ostatnich za swoje gospodarskie krzywdy. A król tylko się śmiał i mówił: „Ale, dla Boga, niech kto oznajmi Lubomirskiemu żeby się z nami przeprosił, boć już nas o tę wojnę i baby konfundują“.
W tych warunkach trudno się dziwić, że nowy hetman niczym się nie odznaczył, że nie umiał Lubomirskiego dogonić i pobić i że — o ile jej nie spowodował — to bodaj nie umiał zapobiec straszliwej klęsce pod Mątwami.
Bo gdyby, na obronę planów Marii Ludwiki, chciał ktoś powiedzieć, że inaczej wyglądałaby spra-