Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się on tym, który chciałby tę prawdę kształtować. Rola syna daje mu zarazem prawa, których nie przyznaje sobie badacz literatury. Archiwum poety jest dlań archiwum rodzinnem, w którem wykonywa nieograniczoną władzę. Gdy zwykły badacz wobec — przypuśćmy — drażliwego dokumentu, poprzestanie na tem aby go nie ujawniać lub zachować do właściwego czasu, syn nie zawaha się takiego dokumentu zniszczyć; i działa w tem — w swojem rozumieniu — jako pełnomocnik nieżyjącego pisarza. Jest zatem ogromne niebezpieczeństwo, jeżeli włodarzem wiedzy o pisarzu jest jego syn; jeżeli on jest tym, w którego ręce wszyscy składają dokumenty. Komplikuje się jeszcze rzecz, jeżeli, jak w tym wypadku, działa on zarazem jako badacz naukowy.
Ale Władysław Mickiewicz był nietylko synem i badaczem. Był to człowiek, który całą swoją treść złożył w wielkości ojca, na niej oparł wszystkie swoje ambicje; ojciec był jego dumą, jego istnieniem, jego — możnaby rzec — „karjerą“. Zarazem był to wyznawca, Adam był jego religją. „Był u mnie Władysław; i cóż, widzę on chce gwałtem ojca na proroka wykierować“, pisze w liście do szwagra Teofil Lenartowicz.

Pomiędzy nami mówiąc, drogi mój najserdeczniejszy, — pisze znów do Darowskiego (1880), — roboty chociaż ważne Władysława, za podstawę nie mają miłości ale pychę, i to jest źle... Podziwiam Adama jako poetę, ale go nie mam za Boga, ani nawet za proroka; kocham jako patrjotę, ale nie powiem żeby był nieomylnym; oddaję cześć ale nie upadam na kolana. Stąd, tolerowany przez pp. Levy i Mick. Wł., nie szczycę się ich wyraźną przychylnością...

29