Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia mię przestrach i odwracam się od grobowca, by odejść; — spiesznie postępuję kilka kroków ku mojej towarzyszce, która stoi opodal — nagle czuję, iż suknia moja przytrzymana — przerażona oglądam się po za siebie i widzę, że owa kamienna ręka uchwyciła suknię moją — rzucam wzrok na twarz posągu — ta, co wprzód, równie cała jak postać, na wznak leżała, teraz obrócona ku mnie, z szeroko otwartemi oczami, we mnie wlepionemi z wyrazem jakiegoś gniewliwego rozkazu; po tym wzroku poznaję Adama, i przejęta nieopisanem uczuciem żalu, trwogi i rozpaczy zarazem, zanoszę się od płaczu — tak się obudziłam.
Sen ten miałam, gdy byłam w najsmutniejszem usposobieniu. Oczekując możności wyjechania stąd, a nie mając żadnej jeszcze co do tego pewności, codziennie walczyć musiałam ze zniechęceniem i zwątpieniem — przemyślając, czy aby na krótko dozwolonem mi będzie wypocząć przy siostrze po tylu cierpieniach i walkach przebytych. W dniu, którego nocy sen ten miałam, byłam więcej niż zwykle przygnębiona; kładąc się spać, przemyślać zaczęłam nad tem położeniem mojem bez przyszłości, bo bez nadziei żadnej, bez wiary w jakieś dla siebie, nie już szczęście, ale pokój jakiś, swobodę — te jedyne dla mnie w życiu skarby, które osiągnąć było od śmierci matki celem moim jedynym; temi myślami rozżalona, z płaczem zapytywałam siebie samej, to cieniów matki i Adama, póki ja tak tutaj mam żyć w odrętwieniu moralnem, przykuta do miejsca do obowiązków dobrowolnie przyjętych, ciężkich, a teraz nad siły moje i możność utrudnionych mi przez nieprzewidziane okoliczności. — Z tem zapytaniem: „pókiż tak będzie?“ zasnęłam, i miałam sen, który nie dodał mi nadziei.
Dzisiaj, po upływie roku odczytując to, widzę i rozumiem znaczenie snu tego; w kilka tygodni później (t. j. po tym śnie) przybył T. G. dla zażądania ręki Maryni, i zaślubił ją; myślę więc, że ten gest Adama z grobowca, i przytrzymanie mnie w miejscu, było przepowiednią i objawieniem woli zarazem.



271