Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak i kiedy poznałam panią T., zaczęli ostrzegać, bym się miała na baczności, że o tej rodzinie rozmaicie na mieście mówią, że mianowicie córka najstarsza zwracała temu lat parę niekorzystnie na siebie uwagę. Ja na to odpowiedziałam, że się o niczem nagannem w rodzinie pani T. dotąd nie spostrzegłam, a mam w pani T. zaufanie, gdyż matka moja ceniła ją, co dla mnie jest najlepszą rękojmią, i wtedy dopiero zmieniłabym zdanie, gdybym się przekonała, że jest mylne. Odpowiedziałam co czułam i myślałam, po mojemu, t. j. otwarcie a stanowczo; co widząc, znajomi moi nie nalegali więcej.
Z wiosną wróciłam do poprzedniego trybu życia; chodziłam do pracowni, teraz już w domu profesora, który zdawał się coraz więcej ze mnie zadowolony. Kazał mi ciągle z natury malować głowy, a na żądanie moje by uczyć się rysunku całych postaci, powiedział że mię stopniowo do tego doprowadzi, dając naprzód rysować częściowo z gipsu. Dawał mi też czasem do rysowania studja draperji z natury, i zaczął mówić o kompozycji; — ale ja szczerze mu powiedziałam, że się wcale nie spodziewam dojść kiedykolwiek do komponowania obrazów. Pan E. wtedy dodał mi odwagi; — wskazał jakim sposobem do tego dojść najłatwiej; że studjując naturę przez samo patrzenie, można obznajmić się z grą fizjognomji, z ruchami postaci, pięknością lub charakterystyką postawy oddzielnych postaci lub grup z kilku indywiduów złożonych; przytem zalecił mi od czasu do czasu chodzić do tej pięknej Drezdeńskiej galerji, wskazując mi obrazy, którym winnam się najwięcej przypatrywać. W ten sposób profesor mój prowadził moją naukę; po trzech czy czterech miesiącach kazał mi malować studjum z natury, z Karpat, w ubiorze góralskim. Musiałam kończyć odrazu tak głowę jak ręce i ubiór; wielkość była oznaczona do ¼ postaci człowieka. W trzy dni wywiązałam się z zadania, z wielkiem zadowoleniem profesora; następnie, ośmielona tą pierwszą próbą, prosiłam, by mi dał malować grupę przynajmniej z paru osób złożoną, i wielkości naturalnej, bo zawsze miałam popęd do większych w malowaniu rozmiarów. Między moimi znajomymi znajdowało się wtedy w Dreznie parę młodych ładnych bardzo dziewcząt — były to siostry — umyśliłam zrobić ich portret, obu

251