Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie dziwnie, badawczo; to mnie zastanawiało, ale nie mieszało wcale; — teraz zdanie jej o mnie głośno wypowiedziane objaśniło mię ze wszystkiem. Ona badała mnie w owych rozmowach, nie dowierzała mojej szczerości, bo nie chciała przyznać mi duszy szlachetnej; — tak zrozumiałam nakoniec jej całe ze mną od roku postępowanie. Utwierdzona zostałam w tem przekonaniu przez dalsze postępowanie kuzynki; od zamęścia swego objawiała ona przy lada sposobności niekorzystne o mnie zdanie, złośliwie tłomaczyła moje wyobrażenia i dążenia; tak, że dalsze nawet osoby, które słyszały o dawnej przyjaźni naszej, spostrzegły z zadziwieniem tę nagłą zmianę. Przypisywano ją jakimś familijnym nieporozumieniom; gdy mnie w tym przedmiocie badano, zbywałam krótko mówiąc że nie mogę mieć za złe kuzynce oddania się nowym a ważnym obowiązkom; — że te nadto ją zajmują, aby myśleć mogła o stosunkach w dzieciństwie zawartych. Po takich i tym podobnych moich odpowiedziach zaprzestano dalszych badań, a umiarkowanie moje w sądzeniu dawnej przyjaciółki, jakkolwiek z mej strony nie wyrachowane, wypadło na jej niekorzyść. Nadto się może rozpisałam o tym pierwszym dla serca mego zawodzie; ale właśnie dlatego że to był najpierwszy zawód, uczułam go tak silnie, że dotąd o tem mówić nie mogę obojętnie. To doświadczenie zmienności uczuć 1 udawanie dla lichych osobistych wyrachowań, wielkie też u mnie a bolesne zostawiło ślady w myśli i sercu; — nauczyłam się wątpić o prawdzie uczucia wszelkiego. Odtąd powiedziałam sobie, że gdy przyjaźń z lat dziecinnych nietylko oziębić się może ale w niechęć zamienić, to jakże wierzyć uczuciom ludzi nowo poznanych, przypadkowo spotykanych w świecie. Zamknęłam się więc sama w sobie; chciałam sobie wystarczyć, ale trudno to było; doznawałam czczości w sercu a nie miałam czem zaspokoić tego pragnienia; wtedy pomyślałam też o miłości, o zamęściu, lecz ta myśl powstała i znikła prawie tej samej chwili, a to z dwóch przyczyn. Naprzód miałam ja, odkąd dzieckiem być przestałam, jakiś niewytłomaczony i nieprzezwyciężony wstręt do mężczyzn; ich obejście z młodemi jak ja dziewczętami, wydawało mi się to śmieszne, to ubliżające naprzemian; same ich spojrzenia wywoływały u mnie jakąś do nich odrazę; — więc zaledwie przesunęła mi się przez głowę myśl o za-

232