Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaczepkami siedemdziesięcioletniego starca uciekały ze służby... Po tem opowiadaniu Olewiński zrezygnował z wizyty i protekcji „Mistrza“...

Powtarzam to opowiadanie jak mi je przekazano. Bajeczki, powie ktoś. Być może; ale czemże jak nie bajeczkami są np. wszystkie historje, jakiemi raczy nas Tancredo Canonico, którego grube dzieło uważane jest do dziś za podstawę wiedzy o Towiańskim? Tylko gdy jedne bajeczki opowiadane są przez ludzi postronnych, pamiętnikarzy nie mających interesu w przeinaczaniu prawdy, drugie bajeczki podają wyznawcy zahipnotyzowani przez Mistrza i zsolidaryzowani z jego wielkością. Czemu te drugie mają być bardziej wiarogodne, nie widzę jasno?
Tak więc, zanim proces kanonizacji będziemy uważali za skończony, uważam, że advocatus diaboli powinien koniecznie przyjść tu do głosu. Ja nim nie będę; nie mam możności wertowania archiwów, szukania po świecie rozrzuconych autentycznych świadectw o Towiańskim i o towiańszczyźnie. Wiele tych świadectw zresztą, zwłaszcza o ile tyczą Mickiewicza, zapewne usunięto. Ale nie jest prawdopodobne, aby z dziejów człowieka żyjącego tak niedawno nie dało cię ustalić więcej niż dotychczas. Obecny stan rzeczy tłumaczy się tem, że towianizmem zajmują się przeważnie ludzie z góry nastawieni mistycznie, apologetycznie, a pozbawieni zupełnie poczucia humoru. Ci uczynili sobie niejako program z bezkrytycyzmu, uważając, że krytycyzm nie jest wskazany tam, gdzie się przystępuje do badania „świętości“. Stąd może opłakany stan tej wiedzy. Świeżo zwrócił moją uwa-

171