Otóż, było to przed laty bez mała kilkunastu — mieszkałem wonczas jako student uniwersytetu lwowskiego — młody polonista — u stryja mego Władysława, i rzecz naturalna — zaintetresowany jak najżywiej kwestjami, które studjowałem, a które były wszakżeż chlebem powszednim stryja — t. j. literaturą — całe godziny spędzałem z nim na rozmowach, będąc przy tem z jego inicjatywy zapalonym zbieraczem Mickiewicza (pozwalam sobie przypomnieć, że stryj mój miał swego czasu jedną z największych prywatnych bibljotek mickiewiczowskich). Wszystko się obracało około Mickiewicza, którego stryj wielbił, czcił jak relikwie i o którym najmniejsze nie nazbyt zręczne słówko wprowadzało go wprost w irytację, niemal osobistą urazę. Mickiewicz był świętością nietykalną, przed którą się biło tylko pokłony i paliło kadzidła uwielbienia.
Pewnego popołudnia odwiedził stryja stary jego przyjaciel, Grzegorzewski, znany orjentalista, i z nim to bodaj (pewny jednakowoż nie jestem, czy się nie mylę co do osoby[1] — bywało bowiem wówczas u stryja wszystko to co literacki Lwów najświetniejszego posiadał) snuła się długa, tajemnicza, przy zamkniętych drzwiach (widocznie wobec mnie — siedzącego w przyległym pokoju) rozmowa, z której urywane słowa, stale się powtarzające, tudzież jedno nazwisko dochodziło do mych uszu. Tem nazwiskiem była właśnie Ksawera Deybel w związku z Mickiewiczem; temi słowami: przykre, bolesne, cień na słońcu[2].
- ↑ Wedle relacji jaką miałem skądinąd, miał to być Kallenbach (przyp. aut.).
- ↑ O tajemnicy, jaka otaczała ten szczegół życia poety, pisze mi p. Zawiszanka-Kernowa: „Jako ciekawy przyczynek do tego spisku milczenia, jaki okrywał ową historję, nadmienię, żem w tych dniach dopiero dowiedziała się od pewnej starszej osoby, iż jej ten sekret powierzono dawno, w formie tradycji ustnej, znanej niegdyś doskonale na emigracji. Zobowiązano ją wszakże do milczenia tak solidnie, że choć sama cieszy się w duchu, w imię prawdy, ze śmiałej niedyskrecji Boya, jednak miała dziś jeszcze wątpliwości, czy dobrze uczyniła mówiąc mi to. Dlatego też zamilczę nazwiska“ (przyp. aut.).