Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego. Wiemy, ile jest jego autobiografji w postaci Robaka, na którą złożyła się rekuza Stolnika (hr. Ankwicza), i poczucie — we własnem przekonaniu — win wobec ojczyzny. Do tego przyłączył się niesmak i przykrości, które przyniósł mu romans z Konstancją. Poeta przeobrażony w duszy, przedwcześnie przygięty brzemieniem powagi życia, chce być w zgodzie z sumieniem, łamie się w sobie. „Sumienie to jest żołądek duszy“ — pisze gdzieś w liście. „Żenię się z Celiną. Obaczymy czy będzie lżej, czy będzie ciężej“, — pisze. Jest w tem małżeństwie płomiennego Gustawa, hardego Jacka Soplicy, coś z rezygnacji. Zrazu jest „lżej“, potem bodaj że „ciężej“. Poeta milknie, troska o chleb dla rodziny go zżera; z czasem żona, podległa napadom obłędu, raz po raz mu „dokazuje“, jak pisze Bohdan Zaleski. Życie emigracyjne, jego swary, — piekłem. Nadziei znikąd żadnej. I w tej najcięższej dla poety chwili, zjawia się „dziwny mąż“ z nową ewangelją i podbija go magicznem słowem i niemniej magicznem świadectwem swego posłania. Czy nie byłoby możebne przypuszczenie, że „nowe słowo“, jakie przyniósł mistrz temu potężnemu a przygiętemu przez życie człowiekowi, w którym zdławione siłą woli wrzące namiętności skryte są jak ogień pod lawą, że to słowo było objawieniem nowego zakonu wolności? Nietylko obietnicą wolności narodu — w nauce Towiańskiego, i dla samego mistrza, sprawa polska nie jest wszak bynajmniej najważniejsza, — ale nową formułą życia, która temu tak głęboko religijnemu i prawemu człowiekowi, jakim był Mickiewicz, pozwoli głód szczęścia pogodzić z — sumieniem? Czy nie byłoby to nowem światłem rzuconem na opęta-

115