Strona:PL Szpieg.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobów ratunku, ale już do drzwi stukać i kolbami je wybijać zaczynano. Przytomny bo nie jednem doświadczony niebezpieczeństwem pułkownik skinął na żołnierza, do którego przyłączyło się kilku śmielszych, aby drzwi zabarykadowano, stojące blisko machiny dostarczyły do tego materyału. — Przeciągnięto parę młynków i kilka sieczkarni podpierając niemi łamiące się już podwoje.
Po pierwszéj chwili przerażenia nastąpiły rady i rozmysły jakby się jeszcze ratować. — Sala miała z obu stron okna dosyć wysokie, ale niemi wkrótce się też moskale do wnętrza dostać mogli; pod jednemi widać już było przesuwające się bagnety. Pułkownik badając pozycyą, wdrapał się z drugiéj strony na przymurek, aby zobaczyć czy się tamtędy wymknąć nie będzie można. Na nieszczęście i tu stało wojsko i policya. We drzwi walono coraz mocniéj a co chwila oknami można się było tych gości spodziewać. Nim się jednak salę dobywać rozmyślili z téj strony ktoś z młodzieży dostrzegł w głębi refektarza zamurowane w jednę cegłę drzwiczki, ale nikt nie mógł powiedzieć dokąd one wychodziły. Być bardzo mogło iż i po za niemi stali żołnierze, ale równie téż spodziewać się godziło że z téj strony mogło być nieosadzone przejście.
Gdy moskale szturmują do drzwi pułkownik zakomenderował aby kołem żelaznem które się pod ręką znalazło próbować wybić dziurę w murze. Na tę ostatnią nadzieję ratunku skupiły się wszystkich