Strona:PL Szpieg.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Porucznik dawał mu na przemiany ten tytuł Naczelnika i Radcy, którym ozdobiano zwykle wszystkich wyższych urzędników w Warszawie.
Przyjemny naczelnik nie odpowiedział tak rychło, zajęty był bowiem wydobywaniem resztek obiadu z dosyć jeszcze białych ząbków.
— A wieszże mój kochany o swoich obowiązkach? zapytał w końcu po chwili milczenia. —
— Nie, proszę pana, ja nic jeszcze nie wiem prócz tego, że mam być szpiegiem!
Naczelnik aż się rzucił z kanapki.
— Moja duszo, moje serce, kochany człowiecze głupi jesteś jak but. Co to jest szpieg? to jest wyraz przez nieprzyjaciół porządku wymyślony na pogardę! I Wać Pan, i ja, i wszyscy uczciwi ludzie jesteśmy obowiązani służyć naszemu Królowi i krajowi, strzedz i pilnować, aby w nim był porządek i bezpieczeństwo; ludzie źli podbechtani przez zagranicznych burzycieli, chcieliby zamącić spokój, aby w mętnéj wodzie ryby łowić. Cóż to jest złego, pytam się, stać na straży i dawać znać o pożarze? he?
Porucznik, który czuł się obowiązanym coś dodać od siebie, rzekł poważnie:
— A widzisz asan, co ja mówiłem.
Naczelnik udobruchał się po chwili:
— Instrukcyą szczegółową, moja duszeczko, będzie ci dawał ten oto porucznik. Wypadnie ci mieć oko szczególniéj na czeladź rzemieślniczą i dobrze ją poznać. Szkoda że asan, mój drogi panie Macieju, nie masz tam stosunków z rzeźnikami na Pradze, bo na nich najwięcéj baczność zwracać potrzeba, to hałastra niebezpieczna i zuchwała. Nie potrzebuję cię przestrzegać, moja duszo, że chcąc