Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ze choć mój rozum nie jest tak zaostrzon,
Chociaż zwyczajem kobiet prząść nie umiem
Takich słów słodkich ni stapiać, by w ogniu,
Giętkich, podatnych myśli ludzkich, przecież,
Czyniący dobrze i wielbiący bogów,
Mam zmysł, by widzieć jasno, co jest słuszne.
Kogo bogowie miłują, a zasię
Kim pogardzają, każdy człek to widzi
I sam w stosownej ukorzy się chwili,
Serce zamknąwszy w karby. I ja wielkie
Widziałem rzeczy, jak mówisz, a przedsię,
Gdy po raz pierwszy między naciągnięte
Liny zachodni wiatr porwał nam żagiel,
A ku wschodowi odrzucił nam wiosła,
Gdy śnieżno-lśniącą pianę nieść rozpoczął
W twarze żeglarzy i gdy pierwsza bruzda
Tego dziewiczo-zielonego morza
Jęła się ciągnąć za krającym pługiem,
Ciosanym w jodle, aby wraz się zamknąć,
Jak się zamyka warga, jak się nasze
Ucisza serce, kiedy sen głęboki
Dech nam przytłumi, — wraz się zamykając,
Lśniła, jak włosy Nereid i drżące
Usta lękliwym otwierała bogom,
Co z bezsłonecznej, głośnej wstając głębi,
Patrzyli na nas przez gasnące fale
I mgławe światło, — wówczas, gdyśmy wzrokiem,
Jak gdyby ludzką ręką, pochwycili