Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stawiał ucha... Lecz nic, tylko głuche, słabe i ciągle pluskanie. Usiadł i płakał nad losem przyjaciela, który teraz może padał pod morderczym nożem. Woda przybierała, już tylko pięć schodów zostawało. Rudolf stanął przy drzwiach, głową dotykał sklepienia, mógł obliczyć, jak długo będzie trwało to konanie powolne, nieme, okropne. Przypomniał sobie, że ma pistolet i chciał wystrzałem wysadzić zamek. Lecz nie znalazł broni. Pistolet musiał wypaść mu z kieszeni, albo Bakałarz go zabrał. Nowa męka! Szczury z nor wyparte wchodziły coraz wyżej po schodach, szukały wyjścia, a nie mogąc się piąć po drzwiach i prostopadłym murze, właziły na suknie Rudolfa. Z niewypowiedzianem obrzydzeniem chciał je spędzić, pokaleczyły mu ręce; w czasie upadku podarła się na nim bluza i kamizelka, czuł na nagich piersiach zimne szczurze łapy. Zrywał je i rzucał od siebie, lecz napowrót wracały. Znowu krzyczał; nikt nie odpowiadał... Wkrótce nie będzie już mógł krzyczeć, woda dostaje mu do szyi, niezadługo dojdzie do ust. Pokazały się pierwsze symptomaty uduszenia, krew uderzyła do skroni, żyły nabrzmiały, dostał zawrotu głowy... śmierć niedaleka. Wspomniał jeszcze Murfa; westchnął gorąco do Boga, błagając nie o życie, lecz o skrócenie jego cierpień. Woda już prawie lała mu się do uszu; odstępowała go przytomność; gasł ostatni promyk nadziei, gdy wtem u drzwi piwnicy dały się słyszeć szybkie stąpania idących i zmieszane głosy. Nadzieja dodała mu siły; słuchając z całem wytężeniem umysłu, uchwycił i zrozumiał te słowa:
— Widzisz — dobrze, że tu niema nikogo.
— O Boże, prawda... niema nikogo, — odpowiedział smutnym głosem Szuryner.
W tej chwili Rudolf stracił przytomność.
Nagle otworzono gwałtownie drzwi piwnicy; woda buchnęła z lochu. Szuryner schwycił za ręce tonącego Rudolfa, który konwulsyjnie jeszcze trzymał się progu.