Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/638

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
L.
MARJA.

Podczas sceny, którą opowiedzieliśmy, Klemencja z dwiema zakonnicami rzeźwiły pannę Fermont, ciągle zemdloną.
Hrabia Saint-Remy, głęboko wzruszony, spoglądał na ten tkliwy obraz, gdy wtem okropna uderzyła go myśl; zbliżył się do Klemencji i rzekł do niej głosem stłumionym:
— Pani, a matka tej nieszczęśliwej?
Markiza odpowiedziała mu z głębokim smutkiem:
— Biedne dziecię; nie ma już matki.
— Wielki Boże! umarła!
— Wczoraj wieczorem, dopiero po powrocie moim, dowiedziałam się o adresie pani Fermont i o tem, że jest bardzo chora. O pierwszej po północy byłam u niej z doktorem. Ach panie! co za nędza! nędza najokropniejsza! i żadnej nadziei ocalenia nieszczęśliwej kobiety.
— Oby Bóg pani nagrodził tyle dobroci — rzekł Saint -Remy. — Przepraszam panią, że dotąd nie wymieniłem mego nazwiska, ale smutek, wzruszenie... Jestem hrabia Saint-Remy, mąż pani Fermont był moim najbliższym przyjacielem.
— Ach, panie, jeszcze nie wiesz o wszystkiem, pani Fermont padła ofiarą niegodziwego oszusta.
— Może notarjusza? — miałem tego człowieka w podejrzeniu.
— Niestety, to nie jest jedyna jego zbrodnia. Szczęściem jednak niegodziwiec został ukarany i mogłam zamk-