Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/601

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ty moim stróżem, nędzniku!
— Cóż robić? Rudolf karze występek występkiem, zbrodniarza przez wspólnika. Kazał mi nie odstępować ciebie, więc idę za tobą, jak twój cień. Zasłużyłem na śmierć podobnie jak ty. Niepodobna było wynaleźć ci stróża wierniejszego ode mnie, uciec nie możemy, złowiliby nas ludzie, co dzień i noc stoją na warcie przy tym domu.
— Wiem o tem, wiem, do czarta!
— A więc znoś cierpliwie, czego nie odmienisz, jeśli będziesz posłusznym. Przynajmniej głowy nam nie utną. Cierpliwości zatem, cierpliwości!
— Nie rozjątrzaj mnie tą ironiczną oziębłością...
— Czy wolisz, żebym cię obarczał wyrzutami? Kto z nas wszystkiemu winien? ty! Czemu nie zniszczyłeś listu, którym cię uwiadamiałem o zamordowaniu brata baronowej Fermont, o tem zabójstwie, które tak zręcznie potrafiliśmy wykierować na samobójstwo?
— Dlaczego, nędzniku? Oto dlatego, bo zapłaciwszy ci 50.000 franków za wspólnictwo w zbrodni, kazałem ci napisać ten list, żeby mieć tarczę przeciw twoim wymaganiom w późniejszym czasie.
— Pomysł był zręczny i rozumny, a jednak ta twoja przezorność nas zgubiła. Jakże mogłeś być tak słabym, tak ograniczonym, żeby tak straszną broń przeciw sobie oddać w ręce... piekielnicy Cecylji?
— Milcz! nie wymawiaj jej imienia! — krzyknął Ferrand wzburzany. — Ale jakiem prawem ów Rudolf mnie karze?
— Słuchaj, Jakóbie, my nie gadajmy o prawie. Książę, odbierając ci majątek zamiast życia, zapewnił los Morela i jego rodziny, i Ludwiki, twojej ofiary; baronowa Fermont, siostra mniemanego samobójcy z Renneville odzyska swój majątek; Genrmain, którego niewinnie oskarżyłeś o kradzież, otrzyma zaszczytną posadę; nakoniec książę zmusza cię do założenia banku dla rzemiieśl-